Nutrition

To już ostatnia z listy kompetencji w zarządzaniu własną energią w stresie – „8 razy O”. Ostatnia, ale wcale nie najmniej ważna. Nasz krąg kulturowy uczynił z jedzenia fetysz: restauracje na każdym rogu, żywność wylewa się ze sklepów na ulice (co niestety nie idzie w parze z tym, że wszyscy są najedzeni), półki w księgarniach uginają się od książek kucharskich i poradników dietetycznych, wszystkie gazety drukują kąciki kulinarne, wielkie instytuty badawcze publikują sprzeczne rewelacje na temat tego co nam w jedzeniu szkodzi a co pomaga, reklamy atakują nas obrazami przysmaków do których – nierzadko w nastroju erotycznego zachwytu – rwą się jakieś ręce albo zbyt szeroko otwarte usta, a koncerny farmaceutyczne obiecują, że bez względu na to ile i kiedy zjemy one pomogą nam to strawić i wydalić bez żadnej szkody dla organizmu. Mimo to jednak ciągle nie wiemy jak się odżywiać aby sobie nie tylko nie szkodzić lecz pomagać w znoszeniu wymagań i obciążeń jakie niesie życie. Liczni wrażliwi obserwatorzy przybywający do nas z odległych krain, gdzie przetrwały jeszcze resztki nieistniejącej u nas kultury oddechowej, dzięki czemu ich stosunek do jedzenia nie jest tak obsesyjny i egzaltowany jak nasz , twierdzą wręcz, że jedzenie jest u nas największym zabójcą. Anoreksja, bulimia, epidemia otyłości, cukrzyca, refluks, powszechne i coraz bardziej zabójcze choroby układu pokarmowego – wydają się potwierdzać tą obserwację. Wstrząsającym memento w tej sprawie jest zapomniany już prawie film „Wielkie żarcie” opowiadający o tym jak grupa skądinąd rozsądnych ludzi popełnia zbiorowe samobójstwo przez obżarstwo. Sam spotkałem wielu, którzy – mimo, że zostali ostrzeżeni – złożyli życie w ofierze na ołtarzu własnych, kulinarnych upodobań i uzależnień. Trudno uwierzyć jak bardzo to co ląduje na naszych talerzach uwikłane jest w nasze poczucie tożsamości a także w rywalizację tradycji, ideologii, religii, kultur, ras, nacjonalizmów, rynków i producentów – nie mówiąc już o rywalizacji żon z teściowymi. Nie obawiajcie się więc Drodzy Czytelnicy – ten felieton nie jest kolejnym „Krótkim poradnikiem dietetycznym” – nie mam zamiaru zapuszczać się na pole minowe i doradzać Wam co należy a czego nie należy jeść. Natomiast, nie ryzykując jak myślę zbyt wiele, chcę powiedzieć parę słów o tym jak jeść gdy, jak to się mówi, jedziemy po krawędzi i brakuje pary pod kotłem. Jest kilka rzeczy, których korporacyjnym sportowcom i wojownikom po prostu nie wolno robić, jeśli chcą dać radę i mimo wszystko pozostać zdrowymi.

Oto ich krótka lista:

- Ostatni posiłek nie powinien być później niż trzy godziny przed snem. (Najlepiej nie później niż o 19-stej). Tyle czasu potrzebuje żołądek aby poradzić sobie ze strawieniem lekkiej kolacji. Chodzenie spać z pełnym żołądkiem w dużej mierze zamienia proces trawienia w toksyczny proces fermentacji. W rezultacie źle śpimy, produkujemy gaz i toksyny, budzimy się zmęczeni, z niesmakiem w ustach i nie mamy ochoty na śniadanie.

- Nie wolno nie jeść śniadania. Śniadanie to najważniejszy i najłatwiej przyswajalny posiłek

dnia. To napełnianie baku przed długą i trudną podróżą. Nie mniej w przeciwieństwie do baku, żołądka nie należy wypełniać po brzegi. Podobnie jak w pralce trzeba zostawić sporo wolnej przestrzeni aby żołądek mógł dobrze pracować. W miarę upływu dnia objętość pochłanianego jedzenia powinna się zmniejszać. Stąd powiedzenie: Śniadanie zjedz samemu, obiad podziel z przyjacielem, kolację oddaj wrogowi.

- Nie wolno jeść w pośpiechu. Aby żołądek mógł pracować organizm musi mieć czas przełączyć się z trybu „walka, ucieczka” na tryb „asymilacja, regeneracja”. Pamiętajmy też, że żołądek nie ma zębów i najlepiej sobie radzi z dobrze przeżutym pokarmem.

- Nie wolno nie jeść i nie pić w ciągu dnia nawet, gdy jesteśmy w stresie i w walce. Co dwie godziny trzeba zmusić się do przeżucia i połknięcia paru kęsów czegoś pożywnego( niestety nie może być to cukier w postaci np. batoników). W przeciwnym razie organizm włączy tryb oszczędnościowy i spadnie nasza efektywność. Dodatkową zaletą podjadania co dwie godziny jest to, że wieczorem – gdy się w końcu się odprężymy – nie będziemy zbyt późno się objadać. (Patrz punkt pierwszy).

Smacznego i dużo zdrowia.

Wojciech Eichelberger

Intelligent Life
Emotional Intelligence * the * relationship * management * Communication * change * Leadership
Perfection by Kaizen
Sales Techniques * negotiations * Recruitment * assessment * Project Management * Consulting
Quest
The road to success * creative * Autonomy * Courage * determination * compassion
x80
Energy management life * prevention of burnout * Health * Activity * efficiency

Instytut Psychoimmunologii - Laboratorium Efektywności Sp. z o. o., ul. Sułkowskiego 9, 01-602 Warszawa, NIP 5252312121, Regon 015717456, KRS 0000215270
District Court for the Capital City of Warsaw, XII Commercial Division of the National Court Register. The share capital of 338 000,00 PLN (fully paid up)